Wakacje w Miami: na początku czerwca!
Na początku czerwca wybrałem się na wakacje do Miami. Oczekiwałem słońca i pięknej pogody, jednak zastałem 5 dni chmur i deszczu. Przeszkodziło mi to znacznie w robieniu zdjęć i sporo z nich przez to jest po prostu dosyć ciemna.
Niestety, trochę mnie to przybiło bo nie spodziewałem się takiej pogody po Florydzie. Miałem wybór albo siedzieć na chacie z depresją albo korzystać z wolności i zobaczyć ile się tylko da. Oczywiście wybrałem tą drugą opcje 🙂
Miami jest typowym miastem, które przyciąga masę turystów z całego świata chcących odpocząć na plaży i poimprezować. Jeśli chodzi o imprezy to wybór jest nienaganny. Sam byłem w bodajże „najlepszym” klubie o nazwie LIV.
Szczerze, mogę przyznać rację tej opinii hehe. Hotele w South Beach posiadają baseny i bary na zewnątrz, gdzie muzyka gra przez większość dnia i ludzie bawią się czy to na jachtach, skuterach wodnych czy pobliskiej plaży.
Zatrzymałem się w Miami Beach korzystając ze strony couchsurfing.org. Znalazłem hosta, który mnie przenocował przez 4 noce za darmo, bo na tym to polega.
Lubię ten portal, ponieważ można poznać bardzo ciekawych ludzi, którzy też lubią podróżować więc zawsze jest o czym rozmawiać. Korzystałem już z tej strony kilka lat temu gdy spędziłem w Rzymie 5 nocy.
Już pierwszego dnia poszedłem na plażę popływać.
Woda była ciepła i jest ciepła w Miami przez cały rok. Następnie wybrałem się na South Beach gdzie było kilka drążków i przyrządów do ćwiczeń na plaży. Nie była to jakaś wielka przestrzeń ćwiczących jak np. na plaży w Santa Monica, jednak znalazło się kilka zdeterminowanych osób, które ćwiczyły w pocie czoła przy temperaturze 30 stopni.
Kilka słów o Ocean Drive. Pewnie kiedyś już słyszałeś/łaś o sławnym Ocean Drive. Ulicę tą można śmiało nazwać „sercem” Miami, wzdłuż której znajdują się niezliczone ilości knajp i restauracji, hotelów, barów itp.
Jeśli chcesz „przyszpanować” w Miami, że masz pieniądze wybierasz się na Ocean Drive, co nie znaczy, że przesiadują tam sami milionerzy. Luksusowe samochody i kolorowe neony na każdym kroku to wizytówka tej ulicy. Super klimat, muzyka i ludzie chcący się zabawić wieczorem , tak w skrócie opisałbym Ocean Drive.
Na jednym ze zdjęć widać willę, która należała kiedyś do Gianni Versace. Marki Versace chyba nie muszę przedstawiać. Niestety w 1997 roku słynny projektant mody został zastrzelony przed wejściem do własnego domu.
Podczas jednego dnia wypożyczyłem rower i zrobiłem wielką objazdówkę miasta.
Również bardzo wygodnie używa się w Miami autobusów, które dojeżdżają w wiele miejsce i bilet jednorazowy kosztuje tylko 2,25$.
Rowerem pojechałem z South Beach aż do Wynwood Walls. Jest to jedna z największych atrakcji miasta gdzie możemy znaleść wiele murów pokrytych kolorowym graffiti. Dodatkowo znajdują się tam pomieszczenia z innymi obrazami w stylu street art.
Wstęp bezpłatny.
Kolejno udałem się do Little Havana. W tej dzielnicy można się naprawdę poczuć jak na Kubie. Duża część społeczności kubańskiej mieszka właśnie tam i prowadzi swoje działalności.
Muzykę graną na żywo słychać z każdej strony. Od razu widać że Kubańczycy lubią się bawić, śpiewać i tańczyć.
Poruszając się rowerem przez biedniejsze tereny Miami można też zaobserwować wielu bezdomnych ukrywających się przez słońcem pod mostami.
Downtown Miami wyposażone jest w sporo wieżowców, szczególnie na obszarze Financial District. Centrum miasta jest rozległe jednak da radę poruszać się pieszo.
Downtown jest nowoczesne, aczkolwiek miejscami też występują starsze budynki tworząc przez to interesujący „klimat architektoniczny”. Można również znaleść niezliczoną ilość portów dla żaglówek i łodzi. Zamożniejsze osoby trzymają prywatne jachty przycumowane pod domem, bo czemu nie 🙂
To w skrócie kilka zdań o tętniącym życiem Miami! W przyszłości na pewno chciałbym tam wrócić, ponieważ naprawdę warto.
Jeśli pogoda by sprzyjała na pewno jeszcze bardziej bym mi się tam podobało 🙂